Wszystko to jakieś takie anemiczne, aktorzy grają jakby przedawkowali środki uspokajające, scenarzyści próbowali chyba stworzyć przypowieść o brzemieniu władzy i kulisach rządzenia a wyszła im koślawa historyjka nieudolnie próbująca zakotwiczyć się w faktach historycznych, reżyser starał się nadać temu dziełu pozory głębi, ale w rezultacie spotęgował jeszcze wszechobecną nudę.
Przypadek bardzo podobny do "Marii, królowej Szkotów".
Taką bardzo reprezentatywną próbką całości jest kulminacyjny moment filmu czyli bitwa pod Azincourt - jak gadają przed bitwą to niby mają plan, ale później jakoś słabo to widać i mamy m. in. króla rzucającego się w najgęstszą ciżbę i własnoręcznie ubijającego z dziesięciu przeciwników, wszelkie próby odtworzenia rzeczywistego przebiegu bitwy i taktyki zwycięzców malowniczo złożone zostają na ołtarzu "artystycznego" taplania się w błocie.
Rezultat jest taki, że zdecydowanie większe emocje towarzyszyły mi podczas czytania o tej bitwie na Wikipedii niż oglądanie jej w tym filmie.
Jeśli ten film był nudny, to na Elizabeth z Cate Blanchett musiałeś srogo kimać...
w Idiokracji wal w jaja miało największe powodzenie, tutaj podobnie niewiele niektórym starczy, tak to jest z gimbusami, byle rozrywka, rozum nieważny.
Bitwę pod Agincourt pogrzebali koncertowo. Jedna z ciekawszych strategicznie bitew w średniowieczu mogła być piękną inscenizacją na ekranie. Podejrzewam, że zabrakło nieco budżetu... Mimo wszystko produkcja zdecydowanie broni się scenariuszem, aktorstwem, muzyką i przesłaniem.
Aktorsko i scenariuszowo to niestety to bardzo niski poziom. Aktorzy zachowują się współcześni ludzie tylko tylko ubrani w inne stroje.
Już jedna z pierwszych scena z pyskatym młodzieńcem na spotkaniu z królem. Przecież w tych czasach nikt, nawet syn króla nie pozwoliłby sobie żeby tak się do niego zwracać!! Straciłby głowę od razu. Ktoś pomylił epoki.
Potem scena pojedynku... A raczej walka na cepy. Tak fatalnie zrobionego pojedynku rycerskiego to chyba nigdy nie widziałem. Przydałoby się choćby podstawowe przygotowanie z fechtunku. Chłopaki zziajani jakby całe życie siedzieli na kanapie i grali w gry a walczyli na wojnach. Fatalne kino. Jedynie warstwa wizualna zasługuje na pochwałe
Akurat w kwestii pojedynku rycerskiego to jak najbardziej im się to udało. Może mało to widowiskowe, ale tak to mniej więcej wyglądało, bo w blachę mogli nawalać ile wlezie, póki im siły starczy... Jakie masz zarzuty aktorskie jeśli chodzi o rolę Chalameta i Gascoigne'a? Co do nieposłuszeństwa wobec ojca to polecam sobie sięgnąć choćby to historii naszego kraju, jak synowie wszczynali rebelie przeciw ojcom. Jak najbardziej prawdopodobne, choć niehistoryczne w tym przypadku...
Zgadzam się, dla mnie film również był ponury i nudny. Aż boję się tego co Netflix zrobi z Wikingami, których przejął od History.
O ile pierwsze dwa sezony Wikingów były naprawdę dobrze zrealizowane, o tyle od trzeciego to już żal patrzeć jak produkcja się stacza pod naporem komercji...
No i masz odpowiedź - Wikingowie skończyli się z ostatnim sezonem. Ten kolejny "serial", to ahistoryczne gówno.
To nie jest film historyczny. Nie rozumiem z jakiego powodu tak go oceniacie. To jest film na postawie Szekspira dosyć dobrze odwzorowany historycznie.