No bez przesady. To raczej chyba pierwszy na jakim był w kinie, bo z pewnością w czasie tych swoich pierwszych sześciu latach życiu obejrzał wcześniej wiele innych filmów.
Inaczej.
To pierwszy film, jaki Steven widział w kinie, co potwierdza John Baxter w biografii zatytułowanej po prostu "Spielberg".
Arnold Spielberg, tata Stevena, zabrał syna w 1952r. do kina właśnie na ten film. Steven był do tego stopnia pod wrażeniem maestrii DeMille'a w stworzeniu iluzji przedstawienia cyrkowego, że był przekonany, że naprawdę siedzi w cyrku, a nie w kinie.
Potem powtarzał: "Od tamtej pory zawsze pragnąłem wciągnąć w akcję tak głęboko, by zapomniała, że siedzi na widowni".
Spełnił obietnicę.