W odcinku 2 czwartej serii TWD jest taka wspaniała scena: W częsci trzeciej pojawia się tajemnicza wojowniczka - Michonne. Baba twarda jak żigulowski granit i szorstka jak diamentowy papier ścierny. I bardzo tajemnicza. W pewnym momencie, nagle Michonne dostaje do ręki małą Grimesównę i peka! I od razu staje się jasne, że ona miała córeczkę i ją straciła. Oraz, że to największy ból jej życia. Bierze niemowlę do eki i przytula z łzami...A na dodatek - to zestawienie: Śliczna mała, różowa dziewczynka i twada, muskularna oraz (nie da się ukryć), brzydka i czarna Michonne. A jednak pasują do siebie. ŚWIETNIE ZAGRANE! OKLASKI NA STOJĄCO!!!!